Bolesny brak zrozumienia

W obliczu postępującej laicyzacji Zachodu i islamizacji Wschodu, porozumienie pomiędzy wszystkimi wyznaniami chrześcijańskimi jest sprawą życia i śmierci. Jeżeli nie mamy zgody co do daty świętowania Wielkanocy (nie wynika z różnic doktrynalnych, nie dających się pogodzić). Musimy pamiętać, że na Bliskim Wschodzie, gdzie chrześcijanie są zmuszeni do ciągłej konfrontacji z wojującym islamem, patriarchowie wszystkich Kościołów zdobyli się na poważny kompromis. Podpisano porozumienie, na mocy którego wszystkie Kościoły obchodziłyby Boże Narodzenie 25 grudnia, zgodnie z kalendarzem „katolickim”, natomiast Wielkanoc w dniu wyznaczanym według kalendarza „prawosławnego”. Jedynym Kościołem, który zabronił swoim wiernym zmiany daty, jest, niestety, Kościół katolicki… Dlatego dzisiaj na Bliskim Wschodzie radość i świętowanie ma miejsce jedynie w społecznościach katolickich i unickich, podczas gdy pozostałe grupy chrześcijan są w początkach Wielkiego Postu.

A przecież i jedni, i drudzy są obiektem szyderstw i ataków ze strony wcale nieobojętnych religijnie muzułmanów. I dlatego bardziej bolesny od ataków terrorystycznych (które miały miejsce w ostatnich dniach w Libanie i Iraku) jest brak wzajemnej miłości i zrozumienia pomiędzy chrześcijanami.

Módlmy się zatem, by w całym Kościele Chrystusowym na Wschodzie i Zachodzie nastała jedność, której pierwszym krokiem mogłoby być ustalenie wspólnej daty naszych wspólnych świąt.

„Myślę o tym, co każdy z was mówi: Ja jestem Pawła, a ja Apollosa; ja jestem Kefasa, a ja Chrystusa. Czyż Chrystus jest podzielony? Czyż Paweł został za was ukrzyżowany? Czyż w imię Pawła zostaliście ochrzczeni?” (1Kor 1,12-13)
„Tak więc, gdy cierpi jeden członek, współcierpią wszystkie inne członki; podobnie gdy jednemu członkowi okazywane jest poszanowanie, współweselą się wszystkie członki. Wy przeto jesteście Ciałem Chrystusa i poszczególnymi członkami” (1Kor 12,26-27).

„To, że jesteśmy podzieleni w gronie chrześcijan, jest skandalem”. Te słowa powiedział Archimandryta Benedict Ioanno reprezentujący Patriarchę Konstantynopola na kongresie ekumenicznym w Gnieźnie w marcu 2004. Ostatecznie wszyscy należymy do Chrystusa, a nie do naszych przywódców kościelnych, choć im właśnie ufamy, że do Chrystusa nas zaprowadzą.

Jednym z elementów jedności chrześcijan jest wzajemne współczucie i wzajemna pomoc. Wydaje się, że brak wzajemnego wsparcia (nawet modlitewnego) wynika przede wszystkim z braku wiedzy o naszych braciach wyznających Chrystusa. Jest bardzo dobre i godne pochwały, że nasi biskupi zorganizowali zbiórkę pieniędzy dla ofiar wojny w Iraku oraz trzęsienia ziemi w Iranie. Świadczy to o trosce chrześcijan o każdego człowieka, bez względu na wyznanie. Jednak czy najpierw nie powinniśmy pomyśleć o cierpiących współbraciach w Chrystusie? Czy zapominamy o nich tylko dlatego, że ich przywódcy nie do końca są zgodni z naszymi przywódcami religijnymi?

Wierzę, że pierwsza przyczyna naszego braku zainteresowania chrześcijanami Wschodu leży w braku wiedzy o nich. Kto w Polsce słyszał o masakrze pakistańskich chrześcijan w roku 2002? Albo o kolejnym napadzie na chrześcijański dom pomocy sierotom i wdowom w Egipcie na początku stycznia 2004? Albo o dniach jedności chrześcijańskiej w Libanie w lutym 2004? Albo o obrzędzie odnowienia przymierza chrztu w Jordanie, jaki miał miejsce w lutym 2004? Nasi współbracia mają swoje radosne i smutne wydarzenia, pielęgnują tradycje sięgające pierwszych wieków chrześcijaństwa, niektórzy z nich nawet mówią w języku, w jakim mówił Pan Jezus – a my o nich po prostu nic nie wiemy. Dlatego powstała ta strona, abyś Ty, bracie i siostro, mógł dowiedzieć się o fakcie istnienia chrześcijan w krajach uznawanych przez nas za niechrześcijańskie, poznał ich troski i radości, tradycję i kulturę, abyś przynajmniej czasami wspomniał o nich w swoich modlitwach, oraz byś się nie zdziwił, kiedy ich cierpienia spadną również na nas. Jeżeli bowiem nie umiemy wesprzeć ich, to w pewnym momencie nikt nie będzie chciał wspierać nas.

Jedność Kościoła nie jest tylko jedną z jego cech, ale należy do jego istoty. Św. Paweł ujął to w obrazie członków jednego ciała:

„Tak więc, gdy cierpi jeden członek, współcierpią wszystkie inne członki; podobnie gdy jednemu członkowi okazywane jest poszanowanie, współweselą się wszystkie członki. Wy przeto jesteście Ciałem Chrystusa i poszczególnymi członkami” (1 Kor 12,26-27).

Mirosław Rucki i Michael Abdalla w artykule Zarys historii Kościołów Wschodu (Perspectiva – Legnickie Studia Teologiczno-Historyczne XVI 2017 nr 1 (30), 182-194) zauważają, że „chrześcijaństwo na Wschodzie rozwinęło się wcześniej i szybciej niż w Europie, m.in. dzięki językowi aramejskiemu używanemu zarówno przez apostołów, jak i przez większość mieszkańców Mezopotamii i Syrii. W okresie świetności Kościoły Wschodu obejmowały większe terytorium i skupiały więcej wiernych niż Kościół w Europie. Obecnie znalazły się w sytuacji bliskiej fizycznej zagładzie. Wydaje się, że przyszłość w dużej mierze zależy od nas: czy Kościół Europy podzieli los Kościołów Wschodu, pozostając jedynie garstką prześladowanych wyznawców Chrystusa, czy też udzieli im wsparcia, pomagając utrzymać się w ojczystych krajach i odbudować (przynajmniej częściowo) dawną świetność? Perspektywa teologiczna napawa nadzieją, skoro wierzymy, że Chrystus jest Panem historii i obserwujemy – wydawać by się mogło niemożliwe – akty pojednania i budowania braterskich relacji między siostrzanymi przecież Kościołami”.